Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Młodość bitnika

Recenzja książki: Jack Kerouac, "Maggie Cassidy"

materiały prasowe
„Maggie Cassidy” zajmuje w twórczości pisarza miejsce szczególne, bo Kerouac, jako powieściowy Jack Duluoz, zdaje w niej relację ze swoich lat młodzieńczych.

Jak byśmy czytali tę powieść, gdyby na okładce nie widniało nazwisko autora? Najprawdopodobniej jako jedną z wielu książek o pierwszej młodzieńczej miłości, niewinnej i naiwnej, na dodatek z akcją rozgrywającą się w obezwładniająco nudnej scenerii prowincjonalnego miasteczka. A teraz zerknijmy na nazwisko autora. Jack Kerouac. Zaraz, zaraz, Kerouac? Ten od bitników, „W drodze”, jazzu, podróży i buddyzmu? Ten sam. I nagle wszystko zaczyna się układać w wyrazistą całość – dostrzegamy językowe eksperymenty, nieoczywistą narrację i fakt, że w całej tej historii chodzi o coś więcej niż o obezwładniającą woń dziewczęcego ciała. A mianowicie – o narastający bunt i o zerwanie z młodzieńczymi ideałami, o czym Kerouac opowiada w niezwykle bezpośredni sposób. W „Maggie Cassidy” możemy zatem obserwować, jak rodziła się przyszła legenda amerykańskiej literatury.

„Maggie Cassidy” zajmuje w twórczości pisarza miejsce szczególne, bo Kerouac, jako powieściowy Jack Duluoz, zdaje w niej relację ze swoich lat młodzieńczych spędzonych w Lowell, gdzie prowadził typowy żywot małomiasteczkowego amerykańskiego licealisty – wygłupy z frankokanadyjskimi kumplami (Kerouac, potomek kanadyjskich imigrantów, do szóstego roku życia nie mówił po angielsku), bejsbol, wagary, potańcówki w sali gimnastycznej. I pierwsze miłości, niewinne – jak przystało na nastolatków. Zresztą w tamtych czasach – zdaje się mówić Kerouac o latach 1939–40 – cała Ameryka, która uporała się już z Wielkim Kryzysem, a jeszcze nie wplątała w wojnę, była niewinna i szczęśliwa.

Polityka 31.2012 (2869) z dnia 01.08.2012; Afisz. Premiery; s. 60
Oryginalny tytuł tekstu: "Młodość bitnika"
Reklama