Krzysztof Varga się zachwyca: „ten komunikat jest genialny w prostocie swojego przekazu: jesteśmy mistrzami świata w kategorii bycia Polakami i nikt nam tego mistrzostwa nie odbierze”. Niestety, w innych kategoriach mamy szanse nieporównanie mniejsze, nad czym autor boleje w swych felietonach drukowanych od trzech lat na łamach „Dużego Formatu”. Ale może należałoby zacząć od istotnego stwierdzenia, że mianowicie to, co raz w tygodniu publikuje Varga, jest felietonem w sensie ścisłym, ponieważ szeroka definicja felietonu jest dzisiaj taka, że to kawałek, pod którym podpisuje się osoba znana z telewizji. A Varga w ekspresowym tempie dołączył do krajowej czołówki. Świetnie pisze i w odróżnieniu od niektórych kolegów po fachu nie ogranicza się do tematów podejmowanych zeszłego wieczoru w TVN24. Polityka zajmuje go w minimalnym stopniu, jest natomiast, jak powiedziałby Zygmunt Bauman, kulturalnym wszystkożercą. Nie gardzi wytworami popkultury, które jednak wyraźnie oddziela od masowego badziewia. Sporo pisze o książkach, i to nie swoich, co jest już chyba zapomnianym obyczajem w naszym życiu literackim. Nie wychodzi z kina, i nie tylko arcydzieła ogląda, dlatego mamy w zbiorze doskonałe felietony poświęcone filmom najgorszym. Reżyserzy takich dzieł, jak „Wyjazd integracyjny” czy „Kac Wawa”, po przeczytaniu recenzji Vargi powinni czym prędzej zapisać się na kurs przysposobienia zawodowego i zająć się czymś innym. Nie ma najlepszego zdania o awangardowym krajowym teatrze, hołubionym przez krytykę.
Nawiązując do tytułu zbioru „Polska mistrzem Polski”, można by zapytać, kto jest mistrzem felietonisty Vargi? Odpowiedź sama się narzuca – mistrzem jest pisarz Varga.