A jednak coś trzyma nas przy tej historii umieszczonej na szerszym tle kończącej się właśnie rewolucji seksualnej – mamy 1982 r. I nawet nie chodzi o ciekawość, jakie będzie jej zakończenie. Czy to niewyjaśniona intuicja, że znajdziemy w niej coś wyjątkowego? Bo rzeczywiście czytelnicy doczekają się w „Intrydze małżeńskiej” niebagatelnego opisu choroby maniakalno-depresyjnej: nie tylko powodów jej pojawienia się oraz sposobów leczenia. Eugenides zadaje tu ważne pytania: gdzie istnieje granica pomiędzy chorobą a niechęcią do wyjścia z niej? Czy takowa w ogóle istnieje? Czy ktokolwiek, prócz samego chorego, może pomóc mu inaczej niż tylko – i aż – towarzysząc mu w leczeniu?
Odpowiedzi na powyżej zarysowane kwestie nie znajdziemy w zakończeniu „Intrygi małżeńskiej”, ale być może pojawia się ona w książkach czytywanych przez bohaterów powieści. W końcu gdzie szukać pociechy, jeśli nie wśród „Fragmentów dyskursu miłosnego” Rolanda Barthes’a i słów: „dyskurs miłosny jest dzisiaj nadzwyczaj samotny”?
Jeffrey Eugenides, Intryga małżeńska, przeł. Jerzy Kozłowski, Wydawnictwo Znak, s. 496