Łza niewinnego dziecka
Recenzja książki: Swietłana Aleksijewicz, "Ostatni świadkowie"
Na przedmieściach doszczętnie zniszczonego Hamburga we wrześniu 1943 r. bzy zakwitły po raz drugi. Ten szczegół przywołuje Sebald w eseju „Wojna powietrzna i literatura”. Katia Korotajewa, jedna z bohaterek książki Swietłany Aleksijewicz „Ostatni świadkowie”, wspomina zaś, że w 1941 r. kwiaty pojawiły się wyjątkowo późno, w czerwcu, tuż przed wkroczeniem Niemców na terytorium ZSRR. Bzy zapowiadały niewyobrażalny koszmar.
Książka „Ostatni świadkowie” w oryginale ukazała się w 1991 r. Nie jest to rzecz tej miary co „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, ale z pewnością należy ją zaliczyć do najważniejszych reportaży poświęconych drugiej wojnie światowej. Wojenny horror oglądany oczyma dzieci – jak w powieściach Bogdana Wojdowskiego czy Imrego Kertésza – przeraża. Powracają ciągle te same obrazy i wspomnienia: przesłaniające wszystko samoloty, ogromne motocykle, czerń nieba, odejście ojców, ucieczka, sierociniec i wszechobecna śmierć. Czterolatek krzyczy, że chce żyć, nogi ogrzewa się w popiele, ze spalonego domu pozostaje gruda soli, a głód jest tak dojmujący, że wylizuje się zapach jedzenia.
Wydawać by się mogło, że nie ma nic prostszego od znalezienia rozmówców, spisania kilkudziesięciu relacji i ułożenia z nich wstrząsającej książki. Ale ten reportaż jest wstrząsający dlatego, że Białorusinka unika patosu. Nie ocenia, jedynie słucha. Za cały komentarz służy tutaj pytanie Fiodora Dostojewskiego z „Braci Karamazow”, czy dla szczęścia ludzkości warto poświęcić choćby jedną łzę niewinnego dziecka. Aleksijewicz swoją książką odpowiada tak jak rosyjski mistrz: nie warto.
Swietłana Aleksijewicz, Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy, przeł. Jerzy Czech, Czarne, Wołowiec 2013
Książka do kupienia w sklepie internetowym Polityki.