Hertę Müller jako autorkę kolaży mieliśmy okazję poznać już dzięki książce „Strażnik bierze swój grzebień”. Najnowszy zbiór, przygotowany na wizytę noblistki, którą 19 kwietnia gościć będzie wrocławski festiwal Port Literacki, stanowi wybór tekstów z dwóch jej tomików: „Ci bladzi mężczyźni z filiżankami kawy” (2005) i „Ojciec rozmawia telefonicznie z muchami” (2012). Całość poznajemy w wiernych – na ile to możliwe w wypadku gatunku łączącego obraz ze słowem – przekładach Leszka Szarugi. Tłumacz zrezygnował z rzadkiego wprawdzie, ale czasem wyraźnie obecnego w tych wierszach rytmu i rymu na rzecz znaczenia gier językowych i dokładnego zapisu. Słowa wycięte z gazet nabierają tutaj poetyckiego znaczenia. Same ilustracje Müller – tłumaczeniom towarzyszą reprodukcje oryginalnych kolaży – wyglądają dość infantylnie w zestawieniu z treścią, nawet jeśli będziemy próbowali doszukać się w nich, jak tłumacz, akcentów kafkowskich.
Zbiór „Kolaże” nie należy do najłatwiejszych w odbiorze. Müller od pierwszego wersu angażuje czytelnika, nie pozwala mu na moment nieuwagi, konsekwentnie stosując wiersz wolny antyskładniowy. Autorka sięga do źródeł gatunku – utwory te wiele zawdzięczają bowiem jego surrealistycznym początkom. Oddech lecący jak niesiona dymem papuga czy grzebień porównywany do obranej krewetki mogą przywodzić na myśl płótna Salvadora Dalego czy Marca Chagalla. Wciąż powracają obrazy przejścia granicznego i strażników, tajny urząd i jego funkcjonariusze. Wraca również znany z prozy Müller sprzeciw wobec wszelkich form wykluczenia. Ale odnajdujemy tutaj przede wszystkim poezję chwili, sytuacji, anegdoty, zaskakującą niespodziewanymi frazami („chętnie byłabym pianą/na wargach klarnetu”) i wspaniałymi metaforami („niebo z miąższu melona”).
Herta Müller, Kolaże, przeł. Leszek Szaruga, Biuro Literackie, Wrocław 2013, s. 138
Książka do kupienia w sklepie internetowym Polityki.