Wiele mówiące niedopowiedzenia
Recenzja książki: Alice Munro, "Miłość dobrej kobiety"
Polscy czytelnicy poznają twórczość Alice Munro dopiero od niedawna, za to w ekspresowym tempie. Tylko w tym roku otrzymaliśmy trzy tomy opowiadań Kanadyjki, a kolejny ukaże się już jesienią. Każdy z nich potwierdza, iż brak przekładów prozy Munro był jedną z największych luk translatorskich na rodzimym rynku. „Miłość dobrej kobiety” (wydanie oryginalne 1998 r.) z pewnością miłośników tej autorki nie zawiedzie. Znajdziemy tutaj to, co dla Munro charakterystyczne: świat farmerów i nauczycielek, kanadyjską prowincję i nie mniej prowincjonalne Vancouver czy Toronto, czasy przed rewolucją seksualną i tło utkane z aktualnych problemów społecznych. Głównymi tematami zbioru są jednak różne odcienie miłości, choroba i śmierć. Ich bohaterów poznajemy najczęściej w sytuacjach przełomowych. Najlepsze w tomie jest opowiadanie tytułowe, doskonale skomponowana, nieco eliptyczna minipowieść, a także „Dzieci zostają”. Drugie z nich to rzecz o współczesnej Annie Kareninie czy madame Bovary. Pauline, która porzuca swoje dotychczasowe życie dla miłości, a może tylko dla jej ułudy.
Alice Munro imponuje wyczuleniem na szczegół. Choć pisze o życiu zwyczajnym, to jej zdolność obserwacji uświadamia nam, jak wiele rzeczy – pozornie oczywistych – zdarza nam się przeoczyć. Operuje oszczędnym, wręcz szorstkim językiem. Nie znajdziemy tu stylistycznych fajerwerków ani patosu, nawet w sytuacjach ekstremalnych. Otrzymujemy w zamian teksty pełne emocji i tak dla Kanadyjki charakterystycznych niedopowiedzeń. Trudno Munro porównać z jakimkolwiek współczesnym autorem. To pisarka osobna. Czy na miarę Nagrody Nobla? Bez wątpienia. „Miłość dobrej kobiety” jest kolejnym tego dowodem.
Alice Munro, Miłość dobrej kobiety, przeł. Agnieszka Pokojska, W.A.B., Warszawa 2013, s. 458
Książka do kupienia w sklepie internetowym Polityki.