Kryptonim „Luminarz”
Recenzja książki: Witold Bereś, Krzysztof Burnetko, "Andrzej Wajda. Podejrzany"
Tajne służby zajmowały się Andrzejem Wajdą już od 1950 r., ale jeszcze ciekawsza jest druga data – ostatnie zapiski pochodzą z 24 lipca 1989 r., kiedy reżyser od dwóch tygodni był już senatorem. Witold Bereś i Krzysztof Burnetko znaleźli w archiwach IPN 1191 poświęconych mu stron, ale nie mają wątpliwości, iż było ich więcej. Artystą, któremu nadano świadczący o swoistym respekcie kryptonim „Luminarz”, zajmowało się łącznie 22 tajnych współpracowników komunistycznych służb (jeden z nich miał sympatyczny pseudonim „Przyjaciel”), nie licząc ich przełożonych. Co chyba jednak przeczy twierdzeniom powtarzanym do dziś w krytycznych artykułach o Wajdzie, iż był on pieszczochem tamtego reżimu. Władze komunistyczne naprawdę wierzyły, iż kino jest najważniejszą ze wszystkich sztuk. Zapalonym kinomanem był Władysław Gomułka, który po obejrzeniu m.in. „Niewinnych czarodziejów” Wajdy, „Nikt nie woła” Kutza i „Noża w wodzie” Polańskiego ogłosił z najwyższej partyjnej trybuny, iż „uderza w nich oderwanie od konkretów w warunkach społecznej rzeczywistości Polski budującej socjalizm oraz pesymizm w traktowaniu losów człowieka”. Drobni donosiciele nie mieli tak szerokich horyzontów. Starali się udowodnić swą przydatność drobnymi informacjami, wśród których pojawiały się zarzuty najlepiej wówczas przez zwierzchnictwo widziane, np. że Wajda ma „niechętny, zabarwiony emocją stosunek do ZSRR”, że „podobno z pochodzenia Żyd”, a może i homoseksualista. „Andrzej Wajda. Podejrzany” to nie tylko kronika nękania reżysera przez służby. To przede wszystkim wnikliwy portret wybitnego artysty tworzącego w czasach PRL.
Witold Bereś, Krzysztof Burnetko, Andrzej Wajda. Podejrzany, Wydawcy: Agora SA i Fundacja Świat ma Sens, s. 391
Książka do kupienia w sklepie internetowym Polityki.