Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki: „On wrócił”

materiały prasowe
Nie wiedziałem dokładnie, jak mam zaklasyfikować fontannę z kawy i te komentarze. Żaden z tych ludzi z radia nie wydał mi się sympatyczny, tyle tylko, że w warunkach Republiki Weimarskiej też wszak nie było inaczej.

– Nasz wspólny przyjaciel w rozmowie z nami wprost się nad panem rozpływał – oznajmił. – Niech pan posłucha! – Położył przy tym dwa palce nad górną wargą i powiedział:
– Od godziny piątej czterrrdzieści pięć odpowiadamy ogniem!
Odwróciłem się do niego i zmierzyłem go uważnym spojrzeniem. Następnie pozwoliłem, by na chwilę zapanowała cisza. Cisza często jest niedoceniana.
– Tak – powiedziałem. – A więc chciałby pan pomówić o Polsce. Polska. No dobrze. Co pan dokładnie wie o historii Polski?
– Stolica Warszawa, napadnięta w tysiąc dziewięćset trzydziestym dziewiątym roku, podzielona na spółkę z Rosjanami...
– To – odrzekłem krótko – to jest wiedza książkowa. Byle mól książkowy może napchać się takich rzeczy. Niech pan odpowiada na moje pytanie!
– Ja przecież...
– Moje pytanie! Nie rozumie pan po niemiecku? Co! Pan! Wie! O! Historii Polski!
– Ja...
– Co pan wie o polskiej historii? Zna pan uwarunkowania? I co pan wie na temat polskiej zbieraniny narodowościowej? Co pan wie o tak zwanej niemieckiej polityce wobec Polski po roku tysiąc dziewięćset dziewiętnastym? I jeśli już mówimy o odpowiadaniu ogniem, wie pan w ogóle, gdzie ma być skierowany?
Zrobiłem krótką pauzę, by tamten mógł zaczerpnąć powietrza. Przeciwnika politycznego należy zaskoczyć we właściwym momencie. Nie wtedy, gdy akurat nie ma nic do powiedzenia. Lecz wtedy, gdy usiłuje coś powiedzieć.
– Ja...
– Jeśli już wysłuchał pan mojej przemowy, to z pewnością wie pan też, co jest dalej, prawda?
– To...
– Słucham?
– Nie jesteśmy tu przecież po to.

Reklama