Ataki modelowe Obamy
Kiedy prezydent Obama zadomowił się w Gabinecie Owalnym i przyzwyczaił do swojej nowej funkcji, zwrócił się ku tej samej polityce, którą Bush stosował podczas globalnej wojny z terrorem, tyle że sam nazywał ją podejściem do „wojny przeciwko Al-Kaidzie i jej sojusznikom”. Trzeciego dnia prezydentury podpisał kilka nakazów wykonawczych, które, jak oficjalnie zaznaczano, miały zakończyć programy zatrzymań i tortur zapoczątkowane za rządów Busha. „Wiadomość, którą wysyłamy w ten sposób światu, brzmi następująco: Stany Zjednoczone zamierzają walczyć z nieustającą przemocą i terroryzmem i będą robić to ostrożnie, efektywnie, w sposób zgodny z naszymi przekonaniami i ideałami – oświadczył Obama, stojąc pośród 16 emerytowanych żołnierzy. – Zamierzamy wygrać tę walkę. Zamierzamy wygrać ją na naszych warunkach”.
Mimo to równolegle z odcinaniem się od „kowbojskiej” retoryki charakteryzującej osiem lat polityki zagranicznej Busha, Obama skłaniał się ku tajnym wojnom, którymi zasłynął jego poprzednik. Dzień po tym, jak podpisał nakazy wykonawcze, dyrektor CIA Michael Hayden wprowadził go w szczegóły operacji, którą agencja miała zamiar przeprowadzić w Pakistanie. Chodziło o atak za pomocą drona niedaleko granicy z Afganistanem. Hayden powiedział, że celami są wysoko postawieni członkowie Al-Kaidy i talibowie. Jeszcze tego samego dnia dwa pociski hellfire uderzyły w Północny i Południowy Waziristan. Celem pierwszego ataku była niewielka wioska Mir Ali w Północnym Waziristanie.