Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki: „Neuland”

materiały prasowe
Jak dobrze, że wyjeżdża w nocy, myśli, stojąc na progu pokoju Nety. W ciągu dnia byłby zmuszony odrywać go od siebie siłą.

Kilkakrotnie zdarzyło się, że zostawał w domu, bo nie mógł znieść płaczu dziecka. A kilka razy, gdy miał wyjść, chłopczyk wspinał się na wysokie plastikowe krzesełko, otwierał okno i wołał tak głośno, że słyszał go cały świat: „Tato, nie idź! Tato, nie idź!”, jakby ojciec porzucał go na zawsze, a nie tylko szedł pograć w koszykówkę.

Przez wszystkie dni przygotowań Dori miał cichą nadzieję, że jednak nie będzie musiał jechać. Że w ostatniej chwili jego siostra Cela zmieni zdanie albo zmieni zdanie Awiram, jej były mąż, że razem znajdą sposób, by na kilka tygodni odłożyć na bok złość i urazę narosłe w trakcie pełnego wrogości procesu rozwodowego, i że jego siostra będzie mogła pojechać sama. Zawsze była córeczką tatusia, a on synkiem mamusi w tym nieoficjalnym podziale, jaki można spotkać w wielu rodzinach, i to Cela dbała o regularny kontakt z ojcem od jego wyjazdu.

Tak się jednak nie stało. Walizka czekała pod drzwiami. Zadzwonił taksówkarz i powiedział, że będzie odrobinę wcześniej ze względu na korek przed wjazdem na lotnisko.

Wszedł do pokoju. Na podłodze rzucone buty, zabłąkany czerwony klocek lego i Bob. Człowiek na Księżycu, którego czytali przed zaśnięciem. Skończywszy, zgasili lampkę i Dori położył się obok synka, długie ciało obok krótkiego.

– Pamiętasz, że jutro wyjeżdżam?

– Będziesz na moich urodzinach? – zapytał Neta.

– Postaram się – odparł Dori.

– Obiecaj, że będziesz! – zażądał syn.

– Obiecuję, że się postaram – odparł ostrożnie, chociaż w duchu wierzył, że niepokój Celi jest przesadzony i wyprawa nie potrwa długo.

– Tato! – zaprotestował Neta i Dori cały się spiął przed nadchodzącym wybuchem, przed widokiem nóg kopiących kołdrę, pięści bijących poduszkę, oczu zerkających przez szparki między palcami…

Ale na szczęście Neta był widocznie bardziej zmęczony niż zły.

Reklama