W nowej powieści autora dobrze przyjętej „Nocy żywych Żydów” narratorką jest kobieta. Trafia na bezludną wyspę, by spędzić samotne wakacje, na które wysłał ją bogaty mąż. Ale równie dobrze może być to tylko fantazja znudzonej kury domowej, która bierze wreszcie odwet na rzeczywistości. Sensacyjna historia, którą opowiada, składa się bowiem z cytatów z rozmaitych filmów, a dialogi co rusz przypominają jakiś sitcom. Do gry konwencjami Igor Ostachowicz przyzwyczaił nas w poprzedniej książce, odwołującej się do filmów Tarantino. Teraz dostajemy coś w rodzaju sensacyjnej komedii z modnym wątkiem uzależnienia – nasza bohaterka manipuluje rzeczywistością za pomocą mieszanek leków (sama nie jest w stanie bez nich funkcjonować). Jej otoczenie to początkowo tylko nieznany mężczyzna, Polak, który niespodziewanie pojawia się na tej bezludnej wyspie.
Igor Ostachowicz, Zielona wyspa, W.A.B., Warszawa 2015, s. 416