Do pisania nie może uprawniać żadną miarą własna osoba, lecz tylko to współuczestnictwo w czasie, a być może i szczególna sytuacja człowieka, który został oszczędzony i nie należy do miejscowych obozów” – pisał Max Frisch w 1949 r. we wstępie do „Dziennika” z lat 1946–49. Rzeczywiście, w tym czasie podróżował po Europie dźwigającej się z gruzów po zakończonej wojnie i starał się być zarówno sumieniem, jak również świadkiem epoki. Brał m.in. czynny udział w odbywającym się we Wrocławiu Światowym Kongresie Intelektualistów w Obronie Pokoju. Później starał się już nie angażować, ale tylko analizować. Pisał z pasją o konfliktach w Wietnamie, Izraelu, komentował wydarzenia 1968 r. Zmysł obserwacji politycznej Frischa budzi podziw, ale miarą geniuszu pozostaje sposób, w jaki autor powieści takich jak „Homo Faber” czynił z krytyki współczesności artystyczny użytek. A o tym właśnie zaświadcza „Dziennik”, który na pierwszy rzut oka jest mozaiką i brudnopisem pełnym kompulsywnych zapisków – anegdot, komentarzy, dialogów, listów, scenek. W istocie obcujemy z najwyższych lotów literaturą, będącą zapisem XX-wiecznej historii. Osobisty, intymny wręcz charakter zapiski Frischa uzyskują w tomie trzecim – „Szkice do trzeciego dziennika”, to świadectwo żegnania się ze światem człowieka niezwykle pazernego na życie. Dość powiedzieć, że u progu śmierci Frisch, dyplomowany architekt, ze szczegółami projektuje dom, w którym chciałby zamieszkać. To jeden z wielu fragmentów, w których „Dziennik” wykracza ponad dzieło życia i staje się życiem.
Max Frisch, Dziennik 1946–1949, 1966–1971, przeł. Jakub Ekier, Krzysztof Jachimczak, W.A.B., Warszawa 2015, s. 688
Max Frisch, Szkice do trzeciego dziennika, przeł. Małgorzata Łukasiewicz, W.A.B., Warszawa 2015, s. 192
Książka Dziennik 1946–1949, 1966–1971 do kupienia w sklepie internetowym Polityki.