Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Pisactwo

"Ciało obce” to pierwsza współczesna powieść Rafała Ziemkiewicza (ur. 1964). I mam nadzieję, że ostatnia.

Jej bohaterem jest czterdziestoletni mężczyzna, którego świat sypie się w drzazgi: małżeństwo mu się rozpada, nastoletnia córka go nienawidzi, ojciec, znany działacz opozycji demokratycznej, okazuje się kapusiem, a sam bohater, po nieudanym epizodzie w redakcji prawicowego pisma, zarabia na życie u nomenklaturowego oligarchy. Po pracy intensywnie zdradza żonę, więc opisy sadystycznych praktyk seksualnych z kilkoma kolejnymi paniami w różnym wieku zajmują około jednej piątej książki. W tle są jeszcze służby specjalne i wątek molestowania bohatera przez pederastę.

Po Ziemkiewiczu, znanym autorze literatury science fiction, można by się spodziewać przynajmniej ciekawej fabuły; po Ziemkiewiczu publicyście zaś – interesującej diagnozy rzeczywistości III RP. Ale nic z tego; powieść sprawia wrażenie napisanej na chybcika, między kolejnymi felietonami, a płynący z niej morał – że nie tak to miało być – nie wydaje się specjalnie frapujący. Także konstatacja, że katolicki fundamentalista może być prywatnie zwykłym gnojem, nie wydaje się na tyle odkrywcza, by należało wyłuszczać ją na ponad dwustu stronach.

Co jednak najgorsze, autor najwyraźniej uznał, że pisząc powieść współczesną z powodzeniem może się obyć bez tego, co niezbędne w prozie rozrywkowej: dobrego pomysłu, wciągającej intrygi, przekonujących postaci, suspensu. W ten sposób, niestety, „Ciało obce” wpisuje się w żenujący zalew bylejakiego pisactwa, jakim w ostatnim czasie raczy nas wielu rodzimych autorów. Powieść Ziemkiewicza lokuje się może w górnych stanach średnich tej mizerii, ale co to za pociecha?

Rafał Ziemkiewicz, Ciało obce, wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2005, s. 222
 
 
Przeczytaj fragment książki 

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną