"Ojciec i ojciec” holenderskiego pisarza Karela van Loon (1962–2005) jest ponoć najczęściej tłumaczoną na języki obce holenderską powieścią współczesną.
Nietrudno zrozumieć dlaczego, bo zawiązanie akcji jest bezbłędne: bohater powieści dowiaduje się, że jest bezpłodny, a zatem to nie on jest biologicznym ojcem swego nastoletniego syna. Kto więc nim był? Na to pytanie mogłaby odpowiedzieć matka chłopca, ale ona z kolei od dziesięciu lat nie żyje. Bohater postanawia mimo wszystko dowiedzieć się prawdy. I naprawdę nie sposób zrozumieć, czemu zajmuje mu to ponad trzysta stron, skoro rozwiązanie zagadki jest banalnie proste i od początku narzuca się czytelnikowi.
Książka zaczyna się jak thriller obyczajowy, ale napięcie uchodzi z niej jak z dziurawej dętki i zostają tylko obyczaje, czyli różnej wartości dywagacje na temat ojcostwa, rodzicielstwa, małżeństwa itd. Czytelników „Anny Kareniny” nic tu specjalnie nie zaskoczy. Całość ratuje dobry styl pisarza: czyta się to bez bólu, choć i bez specjalnych emocji.
Najbardziej udały się autorowi sceny erotyczne; są realistyczne, lecz nie pozbawione smaku i tej odrobiny pieprzu, której zabrakło całej reszcie książki. W sumie jest to w miarę niezła powieść współczesna, po którą zapewne sięgnie sporo osób, ale niewiele ją dokończy.
Karel van Loon, Ojciec i ojciec, przełożyła Ewa Jusewicz-Kalter, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2005, s. 324
Przeczytaj fragment książki