Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Ślady po Kieślowskim

W marcu przyszłego roku minie dziesiąta rocznica śmierci Krzysztofa Kieślowskiego. Żył 55 lat. Ostatnie lata jego życia to było pasmo wspaniałych sukcesów, prestiżowe nagrody i wyróżnienia oraz popularność na całym niemal świecie.

Wszystko, co zrobił, od „Dekalogu” poczynając, stawało się natychmiast wielkim wydarzeniem artystycznym, i to bardziej za granicą niż w kraju. Ale Polska na początku lat 90. korzystała z dobrodziejstw kapitalizmu, utożsamianego jeszcze wówczas błędnie z wolnością, i nie miała głowy do metafizyki. Kieślowskiego trochę to bolało, ale do nikogo nie miał pretensji. Najwyżej do siebie. Trafiająca właśnie do księgarń biografia twórcy „Dekalogu” pióra Stanisława Zawiślińskiego ukazuje człowieka wciąż poszukującego i wątpiącego. Osiągnął bardzo dużo, ale coraz bardziej męczyły go gale i uroczystości ku czci, coraz częściej w wywiadach powtarzał, iż kino wcale niekoniecznie jest najważniejszą ze sztuk. „Reżyser to zawód, który nie przynosi zaszczytu” – powiedział „Guardianowi” w 1994 r. Więc wycofał się, schował, wrócił do pracy dydaktycznej, dużo czytał, pisał. Może zostałby pisarzem? Koledzy twierdzili, że miał talent literacki.

Zawiśliński zatytułował biografię „Kieślowski. Ważne, żeby iść...”. W środku znajdziemy rozwiniętą wypowiedź twórcy „Bez końca”, który przekonywał, że w życiu najważniejsza jest droga. „Nawet, jeśli nie dotrze się do celu”. Droga, którą sam przebył, była długa i niełatwa. Biograf wykonał wielką pracę, by zrekonstruować w szczegółach kompletny życiorys Kieślowskiego. Zawiśliński wspaniale pokazuje, jak Kieślowski dojrzewał jako człowiek i jako artysta.

Polityka 45.2005 (2529) z dnia 12.11.2005; Kultura; s. 68
Reklama