Ten dramat rozgrywał się na naszych oczach. Najpierw rosnąca gwiazda księdza mówiącego do rzeczy i do ludzi zarazem. Potem nasilające się latami napięcia z księżowskim otoczeniem, którym towarzyszyła rosnąca popularność w mediach. Wreszcie kolejne konflikty ze współbraćmi z zakonu jezuitów. Wreszcie rozpętana przez Bogusława Sonika z PO piramidalna afera o wywiad dla „Le Soir”, a zwłaszcza o niechlujnie przetłumaczony przez Sonika fragment dotyczący Jana Pawła II. Na koniec kary zakonne nałożone przez jezuickich współbraci, odejście z zakonu i porzucenie stanu duchownego.
Dlaczego blisko pięćdziesięcioletni jezuita o. Stanisław Obirek musiał wrócić do stanu świeckiego? Na moje oko jest to prosty skutek zderzenia ewangelicznej idei, by mowa nasza była prosta – „Tak–tak, nie–nie” – z pełną ketmanów, tabu i mowy-trawy rzeczywistością polskiego katolicyzmu.
Ks. prof. Tischner pisał – i dość często powtarzał – że chrześcijaństwo nie jest „za”, ale „przed” nami, że nie zostało ani do końca przyjęte, ani tym bardziej przetrawione przez polską kulturę. Na przykładzie ks. prof. Obirka widać to doskonale. Jego prosty ewangelicznie język wywoływał pogańską z goła wrogość. Jego uczciwe odpowiedzi na proste wyzwania czasów stawiały go poza konformistyczną wspólnotą. Jego przekonanie, że „wiara jest ważniejsza niż zakon”, wywołało represje.
W rozmowie z Andrzejem Brzezickim i Jarosławem Makowskim – już jako tzw. eks-, czyli były ksiądz – opowiada o tym poruszająco, bo z niemal dziecinną szczerością. Jak to on.
Przed Bogiem, ze Stanisławem Obirkiem rozmawiają Andrzej Brzezicki i Jarosław Makowski, WAB 2005, s. 256
Przeczytaj fragment książki