Szaman na lekach
Recenzja książki: Nils Thorsen, „Lars von Trier. Życie, filmy, fobie geniusza”
Napisana z dystansem i humorem, obala uproszczony wizerunek duńskiego artysty – egocentryka, dziwaka, ekshibicjonisty, oskarżanego o antysemityzm, po tym jak ogłosił światu, że rozumie Hitlera. O Larsie von Trierze napisano tony książek. Żadna nie opisuje go tak wnikliwie i wszechstronnie jak ta. Jej autor Nils Thorsen, dziennikarz wpływowego duńskiego pisma „Politiken”, spędził z reżyserem setki godzin, wiele lat. Dyskutując, kłócąc się, żartując na wszystkie możliwe tematy. Interesują go zwłaszcza niezliczone fobie i obsesje von Triera. Klaustrofobia, strach przed lekarzami, nerwica natręctw, problemy z kobietami („ponosiłem porażki na tyle poważne, że do dzisiaj nie mogę spojrzeć im w oczy”). Lars twierdzi, że ma bergmanowski żołądek i lęk, lecz już same opisy surowego wychowania, panicznych napadów strachu, przymusowych zachowań zabawne nie są. Kładąc się jako mały chłopiec do łóżka, zawsze pytał matkę, czy w nocy umrze.
Wszystkie jego scenariusze, z wyjątkiem „Nimfomanki”, powstały pod wpływem substancji odurzających. Walcząc z depresją, melancholią, alkoholizmem, uzależnił się od leków. Brał w dużych ilościach m.in. fontex (pigułki szczęścia) i benzodiazepiny (środki uspokajające). „Istnieję tylko wtedy, kiedy tworzę” – rozpacza, bo od czterech lat niczego nie stworzył. Po odstawieniu wspomagaczy jego wyobraźnia osłabła. Ale tę książkę czyta się jak powieść.
Nils Thorsen, Lars von Trier. Życie, filmy, fobie geniusza, przeł. Agnieszka Sylwia Musialska, Wydawnictwo Bukowy Las, Warszawa 2016, s. 478