Gdzie nie było Halika
Recenzja książki: Mirosław Wlekły, „Tu byłem. Tony Halik”
Żyjemy zwykle w porządku chronologicznym. Jeśli więc autor biografii przetasowuje przód z tyłem, to musi mieć ważny powód. Mirosław Wlekły sugeruje, że ma. Podporządkowuje historię Tony’ego Halika antycypacji odkrycia Wielkiej Tajemnicy, która miała (rzekomo) ukonstytuować bohatera, i zabiera czytelnika w zaskakująco nużącą podróż śladami Halika, obfitującą w wyznania autora i spotkania z ludźmi niemającymi niczego szczególnie ciekawego do powiedzenia. Jest to na swój sposób fascynujące, bo Halik – ze swoim szalonym życiorysem, dzikim apetytem na przygodę, serdeczną charyzmą na ekranie i poza nim – był niepowtarzalny. Wlekły (który wykonał imponującą pracę dokumentacyjną) zdaje się zakładać, że jego bohater wyłoni się samoistnie z tej kunstkamery: z mnogości anegdot, cytatów, danych statystycznych, przypuszczeń i insynuacji.
Mirosław Wlekły, Tu byłem. Tony Halik, Agora, 2017, s. 480