Jak zwykle u Silvy, atutem powieści jest sugestywny splot fikcji literackiej i autentycznych wydarzeń, całkiem jak w powieściach Frederica Forsytha, którego amerykański pisarz jest godnym następcą. W kluczowej scenie powieści Allon udaje się do siedziby Jasera Arafata w Ramalli, by uzyskać od niego informacje na temat niejakiego Khaleda, autora serii krwawych zamachów na izraelskie placówki dyplomatyczne. Khaled, syn lidera organizacji Czarny Wrzesień, odpowiedzialnej za zamach na sportowców izraelskich w Monachium w 1972 r., od lat żyje gdzieś w Europie pod przybranym nazwiskiem i planuje zemstę na Allonie, który zastrzelił przed laty jego ojca oraz pięciu innych działaczy Czarnego Września.
„Książę ognia” to dobra lektura dla widzów najnowszego filmu Stevena Spielberga „Monachium”. W przeciwieństwie do bohatera filmu, Allon nie ma wyrzutów sumienia ani wątpliwości, czy postępuje słusznie zabijając zbrodniarzy, mających na sumieniu niewinne ofiary, w tym jego żonę i syna. Allon współczuje wprawdzie po ludzku Palestyńczykom wygnanym z Izraela w 1948 r. i ich potomkom żyjącym do dziś w obozach dla uchodźców w sąsiednich państwach arabskich. Wie jednak doskonale, że winę za ich tragedię ponoszą niezdolni do kompromisu przywódcy OWP, z Jaserem Arafatem na czele, oraz liderzy takich państw jak Arabia Saudyjska czy Iran, sponsorujący palestyński terroryzm.
Silva prezentuje jawnie proizraelskie stanowisko, co nie znaczy, że jest entuzjastą izraelskiej prawicy. W jednej ze scen powieści oficer wiozący Allona na Zachodni Brzeg Jordanu nazywa mur bezpieczeństwa, oddzielający terytorium Autonomii Palestyńskiej od Izraela, nową Ścianą Płaczu. Ten mur to cena, jaką Izrael płaci za to, by pozostać państwem żydowskim i demokratycznym, i za to, by w ogóle przetrwać. Powieść Silvy przypomina o tym w wyjątkowo klarowny sposób.
Daniel Silva, Książę ognia, przekład Aleksandra Górska, wyd. MUZA SA, Warszawa 2006, s. 342