Wisielec
Siłą książek Jeffery’ego Deavera – już klasyka współczesnego thrillera – jest postać głównego bohatera, detektywa Lincolna Rhyme’a. Sparaliżowany policjant na wózku inwalidzkim, uzbrojony w nowoczesną technikę kryminalistyczną, przypomina klasycznych detektywów gabinetowych (od Holmesa poczynając), dla których pojedynek z przestępcą jest przede wszystkim walką intelektów.
A w „Dwunastej karcie” Rhyme ma znów o czym myśleć: ktoś usiłuje zgładzić wszelkimi środkami 16-letnią Genevę Settle. Po nieudanym ataku pozostawia kartę tarota z postacią Wisielca. W dodatku coraz więcej wskazuje, że kluczem do całej sprawy są wydarzenia z czasów wojny secesyjnej.
Deaver kolejny raz nie zawodzi. Tajemnicą nie będzie – takie są w końcu reguły gatunku – że jego bohater także nie.
Jeffery Deaver, Dwunasta karta, przeł. Łukasz Praski, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2006, s. 383
Przeczytaj fragment książki

W noc świętojańską
W ową noc 1996 r. troje nastolatków wybiera się na odludzie, by wspólnie poświętować. Nie wiedzą, że jest z nimi ktoś jeszcze. Ktoś, kto sprawi, że nie doczekają rana. Mijają dwa miesiące. Inspektor Kurt Wallander czuje się bardziej zmęczony niż zwykle. I w tym stanie musi poprowadzić śledztwo w sprawie zabójstwa kolegi z wydziału kryminalnego.
Poza tym u Henninga Mankella wszystko po staremu: deszcz, zimno, obrzydliwa kawa pita podczas niezliczonych policyjnych zebrań. I tyrady Wallandera o kryzysie modelu państwa opiekuńczego i wymiaru sprawiedliwości w Szwecji. Oba wątki zabójstw w nieunikniony sposób się przetną, czyniąc „O krok” powieścią przytłaczającą i wgniatającą w fotel.
Henning Mankell, O krok, przeł. Irena Kowadło-Przedmojska, Wyd. W. A. B., Warszawa 2006, s. 499
Przeczytaj fragment książki

Seattle w ogniu
W mieście grunge’u i nieodżałowanego Kurta Cobaina wybucha seria pożarów. Grasujący po mieście piroman wybiera na swoje ofiary kobiety samotnie wychowujące dzieci. Zagadką jest substancja używana przez mordercę, a policjanci zachodzą w głowę, jaki jest sens anonimów przysyłanych inspektorowi straży pożarnej.
„Nie do poznania” reprezentuje odmianę thrillera, który – z braku lepszego polskiego terminu – można by nazwać „kryminałem policyjnych procedur”. Bo i też Readley Pearson poprzedził pisarską robotę dwuletnim zbieraniem rozmaitych danych: prowadził rozmowy ze strażakami, w laboratoriach dowiadywał się o pirotechnicznych nowinkach, konsultował z psychologami. Po takiej researcherskiej robocie, która w przypadku dobrych autorów jest normą, układanie fabuły to już czysta przyjemność.
Ridley Pearson, Nie do poznania, przeł. Przemysław Bieliński, Wyd. ISA, Warszawa 2006, s. 479
Przeczytaj fragment książki