Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Aleksander II. Ostatni wielki car"

 
W starej stolicy miały się odbyć długo oczekiwane uroczystości z okazji odsłonięcia pomnika Aleksandra Puszkina. Organizatorzy obawiali się, czy aby nie zostaną one odwołane z powodu żałoby. Żałoba okazała się zresztą nie tak rygorystyczna (były ku temu, jak się wyjaśni, przyczyny), i cesarz zezwolił na uroczystości moskiewskie.

Wiosna polityczna rozpoczęta po nominacji Lorisa-Mielikowa znowu ożywiła społeczeństwo. Uroczystości puszkinowskie stanowiły pewien symptom owego przebudzenia. Oprócz literatów, profesorów i przedstawicieli prasy do Moskwy zjechali delegaci bez mała wszystkich istniejących w kraju organizacji społecznych do stowarzyszenia chórów włącznie. Dotarło mnóstwo rozmaitych deputacji ze sztandarami i wieńcami, tłumy wielbicieli słynnych pisarzy biorących udział w uroczystościach zapełniły sale.

Uroczystości trwały trzy dni. W ostatnim, podsumowującym dniu wystąpił z przemówieniem Fiodor Dostojewski. Jego wspaniała mowa stanowi po dziś dzień jedną z największych i najpiękniejszych legend w dziejach literatury rosyjskiej.

Gdy ktoś przeczyta dzisiaj jego przemówienie, nie odczuje niczego podobnego do tego, co się działo na sali. A działo się wiele:

Kiedy Fiodor Michajłowicz zakończył swe przemówienie, nastąpiła chwila ciszy, a potem niczym burzliwy potok wybuchnął niesłychany i niewidziany entuzjazm. Oklaski, krzyki, szuranie krzesłami – wszystko zlało się w jedno... Wielu płakało, zwracając się do nieznajomych sąsiadów z okrzykami i pozdrowieniami; wielu rzuciło się ku estradzie i tuż przed nią jakiś młody człowiek stracił przytomność z nadmiaru wzruszenia. Niemal wszyscy byli w takim stanie, że, zdawało się, podążą dokądkolwiek za mówcą na pierwszy jego zew.

Reklama