Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Kieślowski. Ważne, żeby iść..."




Ci, których popchnięto w tramwaju


Po studniówce zaczął przygotowywać się do egzaminów na studia. Twierdził, że wybrał je niejako wbrew własnej woli:

- Nigdy nie klęczałem przed filmem; nie zamierzałem być filmowcem. Chciałem być reżyserem teatralnym. Żeby studiować reżyserię teatralną trzeba było mieć ukończone jakieś inne studia. Nie spełniałem tego warunku i dlatego pomyślałem o łódzkiej szkole – wyjaśniał.

Na reżyserię filmową przyjmowano wówczas po maturze. Egzaminy były wieloetapowe, trwały dwa tygodnie.

- Wymagały sprawdzenia wielu uzdolnień, których nie można sprowadzić do jednego punktu, na przykład talentu. Bo cóż to jest talent? Należało więc dłużej przyglądać się kandydatowi w różnych sytuacjach…Ale i tak te egzaminy pozostawały loterią - uważał reżyser Jerzy Kawalerowicz, który wielokrotnie zasiadał w komisji selekcyjnej.

Kiedy Kieślowski dowiedział się, że na egzaminach trzeba zaprezentować własne prace artystyczne, zaczął robić zdjęcia i pisać opowiadania.

W jednym z nich, zatytułowanym Bramka, opisał ludzi, którzy przychodzą na boisko sportowe wypożyczyć piłkę i postrzelać do bramki. Charakteryzował ich jako tych „którzy nie załatwili swoich spraw w biurach i urzędach; którzy nie dostali w sklepach rękawiczek, których oszukano w kawiarniach, wyrzucono z pracy, popchnięto w tramwaju, którzy pokłócili się z żonami mającymi rację, którym uciekł ostatni autobus i nie zatrzymała się taksówka...” Tacy, zwyczajni, wtedy i potem przykuwali uwagę Kieślowskiego.


Zasypane pudło

Z myślą o egzaminach postanowił też nakręcić film amatorski.

Reklama