Późnym sobotnim wieczorem Leszek K., rozłożywszy na stole odznaczające się nadzwyczajnymi walorami smakowymi kolorowe przegryzki, błyszczące napoje gazowane i coś niecoś na humor, zasiadł wygodnie przed telewizorem i zaczął badać swoich czterdzieści kanałów kablówki w poszukiwaniu obfitujących w sceny erotyczne programów z dziewczynkami, sprośnych filmów, dosadnie ukazujących życie płciowe obojga płci, albo przynajmniej informacji wypchanej pikantną sensacją. Żona Leszka K., Janina Z.-K., wyjechała wraz z dzieckiem i od blisko dwóch tygodni przebywała na długo planowanych wczasach nad morzem.
"Jest wyśmienicie, pogoda wspaniała, jedzenie dobre, opalamy się i pływamy. Przyjeżdżamy rano w niedzielę. Czekaj. Twoja..." - widokówkę o tej treści znalazł w zeszły poniedziałek w skrzynce. Był ostatni dzień, żeby się wyszaleć.
- Oooo, jest coś - przez chwilę mignęły mu na ekranie nagie pośladki, ale akcja zaraz wróciła w mniej ciekawe rejony dialogowe. - Fałszywy alarm - mruknął niepocieszony i zrobił sobie drinka. Dziewczyna na ekranie, prawdopodobnie ta sama, którą przed chwilą widać było półnagą, wykonywała w toalecie gesty, sugerujące wymioty, w następnej scenie młody mężczyzna, jak można było sądzić, załatwiał potrzebę fizjologiczną do pisuaru. Film najprawdopodobniej został wykonany techniką szybko zmieniających się zupełnie zwyczajnych ujęć, a przecież nie o to Leszkowi chodziło. - Nie o to mi chodziło - powiedział rozczarowany w kierunku odbiornika. Na Leszka działały zupełnie inne sposoby kuszenia.
Na kolejnym kanale łaziły modelki, Leszek czekał długo, żeby wreszcie się zlitowali i dali jakieś wstawki w strojach kąpielowych, ale nic takiego się nie stało.