Jacek Dukaj nie przetłumaczył książki Conrada (niedawno otrzymaliśmy bardzo dobry przekład Magdaleny Heydel), tylko opowiedział tę historię na nowo. O tym, dlaczego wybrał taką formę, opowiada w wywiadzie w tym numerze POLITYKI. Chodziło o to, by przekazać wrażenia zmysłowe, bo zdaniem Dukaja słowa zaciemniają, a ideałem byłby przekaz bezpośrednio do mózgu. Czy to się jednak udało? Problem z lekturą jest taki, że Dukaj nie wierzy w literaturę. Lekceważy nie tylko styl, ale i sposób działania języka – zakłada, że nagromadzenie emocjonalnych środków wyrazu wywołuje emocje. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie, siłą literatury jest to, że język potrafi i przy minimum środków działać na wyobraźnię i uczucia. Czasem zwyczajny opis widoku może czytelnika doprowadzić do łez. A nagromadzenie wykrzykników, wielkich liter, równoważników zdań, kolokwializmów powoduje, że tekst przestaje działać. „Serce ciemności” w wersji Dukaja jest opowieścią sprowadzoną do fizycznego przeżycia, pozbawioną kontekstu i niezostawiającą miejsca dla czytelnika, który mógłby tekst wypełnić czymkolwiek. Marlowe należy do nieokreślonej przyszłości, jego opowieść miesza różne rejestry języka, raz dresiarskiego, raz barokowo rozbudowanego, ale sam bardziej przypomina jakąś transmisję danych niż człowieka. Dukaj, skupiając się na przekazie doznań fizycznych, odarł tekst Conrada z jakichkolwiek uczuć, również z poczucia grozy, bo nawet ona ginie w zalewie wykrzykników.
Joseph Conrad, Jacek Dukaj, Serce ciemności, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017, s. 164