- Do pewnego stopnia każdy czuje coś takiego - odrzekłem. - Próbuje się wyrazić siebie, lecz nie można znaleźć odpowiednich sformułowań i człowiek się irytuje.
Wyglądała na rozczarowaną moimi słowami.
- Nie, to także nie to - podsumowała bez dalszych wyjaśnień.
- W każdym razie chętnie cię znowu zobaczę - powiedziałem. - W niedzielę mam zawsze czas i nic nie robię, a spacery są zdrowe.
Wsiedliśmy do pociągu linii Yamanote*, Naoko przesiadła się w Shinjuku** w linię Chuő. Mieszkała w niewielkim mieszkaniu w Kokubunji.
- Powiedz - zwróciła się do mnie, kiedy się rozstawaliśmy. - Czy mówię teraz inaczej niż dawniej?
- Zdaje mi się, że trochę inaczej - powiedziałem. - Ale nie jestem pewien, co się zmieniło. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, żebyśmy dużo rozmawiali, chociaż często się widywaliśmy.
- Masz rację - przyznała Naoko. - Czy mogę do ciebie zadzwonić w sobotę?
- Oczywiście. Będę czekał.
Poznałem Naoko wiosną w drugiej klasie liceum. Ona też była w drugiej klasie, chodziła do ekskluzywnej szkoły dla dziewcząt prowadzonej przez zakonnice. Była to szkoła tak ekskluzywna, że przesadna nauka nie należała tam do dobrego tonu.
Miałem bliskiego przyjaciela imieniem Kizuki (właściwie zamiast "bliskiego" powinienem powiedzieć: jedynego), Naoko była jego dziewczyną. Znali się nieomal od kołyski, przez całe życie mieszkali zaledwie dwieście metrów od siebie.
Jak w przypadku większości par znających się od wczesnego dzieciństwa, ich związek był bardzo otwarty i nie zależało im na tym, żeby zawsze być tylko we dwoje.