Po niezbyt udanych „41 utonięciach” Agnieszka Wolny-Hamkało, poetka i autorka m.in. bardzo dobrych szkiców „Inicjał z offu”, napisała kolejną wrocławską powieść. Znowu rzecz dotyczy środowiska artystycznego, ale historia sięga lat 80. Mamy więc historię dorastania Anny, pierwsze doświadczenia erotyczne, portret rodziny – ojciec, reżyser telewizyjny, zabierał córkę na gale i pokazy mody. Anna z grzecznej dziewczynki stała się eksperymentującą nastolatką. A w dorosłym życiu obracała się w środowisku artystycznym i naukowo zajmowała się antropologią jedzenia – ludzie według niej wydzielali zapachy, a relacje międzyludzkie miały coś wspólnego z kanibalizmem. Te krótkie opowieści, obracające się przede wszystkim wokół rozmaitych mężczyzn jej życia, w całości nie tworzą jednak zwartej fabuły. Nie wiemy, w co układa się życie Anny, bo wszystko staje się pretekstem do anegdot, dajmy na to, o słowie „cipka” w „Procesie” Kafki. Ta książka zamienia się w zbiór scenek, które chcą być atrakcyjne, i to jest wbrew istocie powieści, która potrafi przecież pokazać życie niekoniecznie jako pasmo fajerwerków i ekscesów. „Moja córka komunistka” próbuje być opowieścią o godzeniu się z przeszłością (to najciekawszy wątek), parodią życia artystycznego, historią z kluczem, głosem w sprawie relacji państwo–artyści, ale wszystko razem, niestety, tonie w błahej anegdocie.
Agnieszka Wolny-Hamkało, Moja córka komunistka, W.A.B., Warszawa 2018, s. 296