Nowa powieść Natalii Fiedorczuk jest inna od nagrodzonej Paszportem POLITYKI książki „Jak pokochać centra handlowe”, ma klasyczną fabułę, jest zamkniętą historią. Ale też rozpoznajemy charakterystyczne dla autorki ciemne widzenie rzeczywistości, nie tylko macierzyństwa. Uderzająca jest scena, kiedy matka patrzy na zdezelowane zabawki niszczejące w ogródku, które wyglądają jak krajobraz postapokaliptyczny. Fiedorczuk potrafi dobrze portretować codzienność, która jest piekłem kobiet. A w centrum tej historii są kobiety – przede wszystkim Karolina, germanistka, która miała duże ambicje, ale życie nie dało jej ich zrealizować, ułożyło się w typowy wzór rodzinny z dzieckiem, mężem, osiedlowym mieszkaniem z ogródkiem. Bohaterki Fiedorczuk nie dają sobie rady z życiem. Najpierw matka Karoliny próbowała na swój sposób uciec od cierpienia. Potem sama Karolina, która też szukała ucieczki od poczucia winy, od kłopotów rodzinnych, od dziedzictwa matki, od swojego życia i poczucia bezsensu. Nie potrafiła też obronić się przed realną przemocą fizyczną ani się jej sprzeciwić, mogła tylko uciec, tak jak uciekały od wieków kobiety – w szaleństwo, depresję. Fiedorczuk pokazuje rozmaite sposoby poszukiwania ulgi – od leków po religię. Wydobywa ten najbardziej podstawowy sens religijności, która ma nieść otuchę cierpiącym. Ale wszystkie sposoby zawodzą, ekstaza kończy się, napór rzeczywistości jest zbyt duży. Widzimy, co się dzieje, kiedy rzeczywistości nie daje się znieść. Najlepsza Fiedorczuk jest właśnie wtedy, gdy pokazuje ciemność, która pochłania jej bohaterki.
Natalia Fiedorczuk, Ulga, Wielka Litera, Warszawa 2018, s. 270