W owym tak pamiętnym w życiu Krakowa momencie na przełomie zeszłego i obecnego stulecia, nie było działu życia – nawet praktycznego – którego by nie musnęła skrzydłem swoim Sztuka. A że Kraków był wówczas „miastem Wyspiańskiego”, nie dziw, że wszędzie spotykamy rękę tego niezwykłego artysty. Powiem tu więc kilka słów o „meblarstwie” Wyspiańskiego, jako kilkuletni lokator jedynego mieszkania które Wyspiański skomponował w całości, urządzonego wedle jego projektów i wzorów.
Wyspiański miał o urządzeniu mieszkania swoje zupełnie zdecydowane pojęcia. O czym on ich zresztą nie miał! Przyjaciele żartowali nieraz, że gdyby mu oddać świat do urządzenia, okazałoby się, że on ma gotowe idee o wszystkim, jak co powinno wyglądać: gdyby się do niego zwróciło np. ministerstwo kolei z prośbą o projekt na lokomotywę, Wyspiański wcale by się tym nie zdziwił, ale przyniósłby nazajutrz najdokładniej wyrysowany model lokomotywy wedle swego rozumienia. (…)
Rzecz oczywista, że musiało go zajmować meblarstwo. Któremuś ze znajomych, który sobie urządzał kawalerski pokoik, Wyspiański zaprojektował jakiś uniwersalny mebel, który miał być łóżkiem, komodą, szafą i stolikiem. Skomponował meble do teatru, tworząc świetlicę Bolesława Śmiałego. Brakło mu tylko sposobności do rozwinięcia swoich pomysłów na szerszą skalę. Niebawem znalazła się okazja. Kiedy budowano w Krakowie dom Towarzystwa Lekarskiego, prof. Nowak, entuzjasta Wyspiańskiego i jego przyjaciel, zaproponował mu dekorację gmachu. Wyspiański przyjął z chęcią, skomponował ową śliczną poręcz, dla której niestety klatka schodowa jest zbyt ciasna i uboga, witraż, oraz wewnętrzne urządzenia sal. Już wówczas objawił się charakterystyczny rys, mianowicie pewna surowość, zabarwiona, jak często u Wyspiańskiego, dyskretną ironią.