„Dziś w poniedziałek po południu Robespierre i razem z nim dwudziestu jeden spiskowców zaprowadzono do Trybunału Rewolucyjnego, aby potwierdzić ich skazanie, bo będąc wyjęci spod prawa są już skazani. Postanowiono, że zostaną straceni na placu Ludwika 15, dziś placu Rewolucji. Doprowadzono ich tam i przeszli ulicą Saint-Honoré i wszędzie byli lżeni przez lud, wzburzony, że go tak oszukali. I ścięto im głowy o siódmej wieczorem. W 24 godziny było po wszystkim; nie spodziewali się wcale, że umrą tak szybko, ci co chcieli wymordować w Paryżu 60 tysięcy ludzi. Oto jak Bóg pozwolił, by łajdacy, w chwili gdy mieli wprowadzić w czym swe zamysły, sami zginęli.
Robespierre był duszą spisku razem z innym łajdakiem, Couthonem, który go wspomagał. Powiadają, że chciał się ogłosić królem w Lyonie i innych departamentach i poślubić córkę Capeta… Jak zwyczajnemu człowiekowi mógł taki plan przyjść do głowy? Ambitny łajdaku, oto dokąd zaprowadziła cię twoja pycha. Skoro on, głowa konspiracji, nie żyje, wszystko razem z nim upadło**.”
Célestin Guittard de Floriban, który w ten sposób opowiada o wydarzeniach z 9 na 10 termidora, jest świadkiem nieoszacowanym. Zamieszcza w swym dzienniku drobne szczegóły swego życia rentiera – coraz bardziej zrujnowanego – w rewolucyjnym Paryżu. Niezmordowanie przebiega ulice w poszukiwaniu ostatnich nowin, czyta plakaty i gazety, dyskutuje w „grupach” na placu Carrousel. Jest tym bardziej złakniony wiadomości, że przyjmuje je wszystkie z łatwowiernością, aż budzącą wątpliwość czasem czy jest prawdziwa czy udana. Cieszy się z aresztowania Héberta, który „robi gazetkę Ojca Duchesne”: „Jakież to wielkie szczęście, że wykryto ten spisek i trzeba mieć nadzieję, że poznamy wszystkich jego wodzów”.