Czytelnicy pisarza znajdą tu jego bohaterów z obu powieści, którzy dostają inny wariant życia. Eugenides pisze w taki sposób, że potrafi silnie zaangażować czytelnika w przeżycia każdego ze swoich bohaterów. Technika opowiadania jest tu podobna, zawsze ze znaczącą, czasem nieco sztucznie brzmiącą (może to kwestia przekładu) puentą, ale bohaterowie są różni. Od staruszek z opowiadania „Marudy” po kuszonego w czasie badania naukowego profesora seksuologii z opowiadania „Proroczy srom”. Wraca w nim Eugenides do zjawiska transseksualności z „Middlesexu” i sporów o to, kiedy kształtuje się poczucie własnej tożsamości. Świetne są postaci staruszek przyjaciółek z „Marud” – młodsza wykrada starszą chorującą na demencję z domu opieki i wspominają wszystkie swoje „pory topora”, czyli momenty w życiu, kiedy w kłopotach były dla siebie ważniejsze niż ich rodziny. „Winowajcą jest śmierć” – czytamy w jednym z opowiadań. Trudno jednak wskazać bezpośredniego sprawcę upadku bohaterów, bo w większości są to ludzie przegrani. Czasem jest to brak pieniędzy, jak w opowiadaniu o muzyku. Czasem niedojrzałość – Eugenides portretuje mężczyzn, którzy nigdy nie staną się dorośli. Niektórzy wchodzą w katastrofę z nieustającą nadzieją, jak przedsiębiorca, który nie zwraca uwagi na następujące po sobie klęski. Nie znajdziemy tu recept wygrania z losem, widzimy za to bohaterów, na których przychodzi „pora topora”, i o takich ludziach Eugenides potrafi poruszająco opowiadać.
Jeffrey Eugenides, Nowy dowód, przeł. Witold Kurylak, Sonia Draga, Warszawa 2018, s. 334