Polscy metysi z antypodów
Recenzja książki: Tomasz Pindel, „Za horyzont. Polaków latynoamerykańskie przygody”
Gombrowicz na antypodach, w kraju pampy i tanga – wiadomo. Ale polski ślad w Ameryce Łacińskiej to nie tylko ta historia. To wielka epopeja pielgrzymstwa polskiego, trwająca kawał XIX i kolejne dekady XX w., a jej protagonistami byli ludzie różnych klas, stanów, aspiracji, talentów. Tomasz Pindel opisał ją zajmująco i wciągająco, momentami na słodko, a innymi – na gorzko. Tłumacz literatury języka hiszpańskiego zamienił się w tej książce w reportera, antropologa, podróżnika i gawędziarza. Kogo i czego tu nie ma! Są marzyciele uciekający przed nędzą polskej wsi, poruszeni fantazjami o brazylijskim złocie i brylantach, które – według porywającej plotki – tak mocno świecą, że jasno jest nawet nocą. Są potomkowie polskich legionistów od Napoleona, którzy tłumili (a nieliczni dezerterzy wspierali) wolnościowe bunty na Haiti – i którzy zmienili radykalnie polską tożsamość (tę z nacjonalistycznych urojeń). Są prostytutki, arystokraci i żołnierze od gen. Andersa w Argentynie, pewien sławny modelarz w Gwatemali, który o nowej ojczyźnie wypisywał, niestety, rasistowskie okropieństwa (Andrzej Bobkowski).
Tomasz Pindel, Za horyzont. Polaków latynoamerykańskie przygody, Wyd. Znak, Kraków 2018, s. 384