Marek Safjan, mimo że jeden z najpierwszych prawników w kraju, został chyba zapisany do łże-elit, względnie lumpenliberałów (może raczej lumpenjurystów?), też zaatakowany przez PiS (za rzekome nierozpatrzenie skargi na inwigilację prawicy). Jest prezesem Trybunału Konstytucyjnego i na Polskę patrzy z tych wyżyn prawa, gdzie nie mówi się o samych paragrafach, lecz do rozważań włącza filozofię i względy słuszności, szuka punktów odniesienia z innych dziedzin życia (nazywa się to promieniowaniem konstytucji na wszystkie dziedziny prawa).
Co z tych wyżyn zaleca sędzia Marek Safjan? Żeby demokracji – tak pożądanej i czczonej – nie kojarzyć tylko z regułami gry społecznej narzuconej przez większość, lecz raczej – uwaga! – z metodami i procedurą poszukiwania konsensu społecznego. „Półcienie, subtelności i szare pola – to wszystko materia procesów demokratycznych” – pisze Safjan. Piękne, mądre słowa czy głos wołającego na puszczy?
Marek Safjan, Prawa Polska, Rosner i Wspólnicy, Warszawa 2005, s. 165
Przeczytaj fragment książki