Nowa powieść Eustachego Rylskiego jest rodzajem hybrydy: z jednej strony mamy polityczne wątki, w których szybko rozpoznajemy nawiązania do dzisiejszej Polski, z drugiej toczą się tu wysublimowane dialogi o sztuce, pięknie i naturze człowieka, które przypominają ostatnie powieści Rylskiego. Ale największym problemem jest język tej powieści. Wyszukane słownictwo, archaizmy, wysoki ton mieszają się z wulgarnością w rozbuchanych popisach stylistycznych. Wszystko to sprawia wrażenie manieryczności, która prowadzi na manowce. W tym morzu sztuczności uderzają co pewien czas bardzo trafne sformułowania i analizy stanu społeczeństwa. Choćby takie, że naród pod dyktaturą w pewnym momencie przestaje jej potrzebować, bo sam się żywi nienawiścią.
Eustachy Rylski, Blask, Wielka Litera, Warszawa 2018, s. 376