Przekłady przygotował poeta, krytyk, amerykanista Kacper Bartczak i widać w tych tłumaczeniach, że bliska jest mu filozofia języka, jaką uprawia Armantrout. Poetka jest jedną z najwybitniejszych przedstawicieli grupy L=A=N=G=U=A=G=E, tworzącej w Stanach Zjednoczonych w czasie narastania rewolucji obyczajowej, na przełomie lat 60. i 70. Choć przez krytykę amerykańską jej poezja nazywana jest czasem antyliryką, zawrotem głowy, polskim czytelnikom wyda się bardziej oswojona, bo wychodzi od takich rozwiązań, które przecież dobrze znamy: zaburza składnię, łączy w wierszu różne języki, wykorzystuje strategię montażu. Pokazuje, jak pojemny może być wiersz, bo mieści się w nim biologia, neurologia, język mediów, opisy programów telewizyjnych, religia i medycyna, polityka i fizyka.
U Armantrout za każdym razem głos mówiącej chowa się za wierszem, wydobywa paradoksy z ludzkiej mowy i myślenia. Czasem z czułością, czasem z okrucieństwem analizuje drobne, pojedyncze zdania: „snajper/mówi do kamery,/że jego praca »daje mu sporo energii«,/bo dotyka konkretnych osób”. Nie znajdziemy w „Ciemnej materii” wyznania, liryki osobistej, bo właśnie przeciwko takiej poezji zwraca się Armantrout. Jej poezja oczyszcza język, jest konkretna, pozbawiona ozdobnych środków, zabiegi te nie służą jednak większej jasności. Sama poetka wybiera to, co „zakryte, mroczne, nieoczywiste”, nie zależy jej na podpowiadaniu czytelnikowi kolejnych znaczeń. Świetny, mocny tom.
Rae Armantrout, Ciemna materia, przeł. Kacper Bartczak, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2018, s. 82