Hellera irytuje taka samowystarczalność przedstawicieli religii, podobnie jak irytuje go arogancja licznych uczonych uznających nieustająco religię „za opium dla mas”. Ponieważ w obu tych przestrzeniach ksiądz profesor czuje się jednakowo zadomowiony, jego rozważania na temat relacji między wiarą i wiedzą są szczególnie cenne. Jeszcze cenniejsza jest umiejętność pisania o jakże trudnych kwestiach w sposób czytelny i klarowny.
Eseistyka Michała Hellera ma od lat licznych miłośników. Na pewno więc ucieszą nowe publikacje tego autora. „Podróże z filozofią w tle” to dziennik rejestrujący refleksje z naukowych podróży. Pierwszy wpis pochodzi z 12 stycznia 1975 r. i opisuje spotkanie z kardynałem Karolem Wojtyłą, który umożliwił Hellerowi pierwszy wyjazd naukowy do Belgii. Później tych wyjazdów jest coraz więcej, na kartkach książki mieszają się wrażenia z podróży z uwagami natury naukowej. Wraz z kolejnymi wpisami zmienia się świat, jaki widać, ale jednocześnie widać, jak zmienia się sposób rozumienia wszechświata wraz z kolejnymi odkryciami kosmologii.
Płynąca ze sfery nauki zmiana percepcji rzeczywistości rykoszetem trafia w religię, zmuszając do podjęcia refleksji nad relacjami między przekazem wiary i faktami nauki. Heller, uczestnik tych debat, w tym jakże ważnej dotyczącej Galileusza, odsłania ich kulisy przedstawiając żywych, z krwi i kości, ludzi. Heller potrafi być ironiczny i pełen poczucia humoru, jak w tej obserwacji z maja 1977 r.: „W Galleria degli Uffizi we Florencji znalazłem następujący napis, wyskrobany scyzorykiem na drzwiach toalety: »To be is to do« (Descartes); »To be is to be« (Voltaire); »Do be do be do be do« (Frank Sinatra).