Na ratunek
Recenzja książki: Beata Sabała-Zielińska, „TOPR. Żeby inni mogli przeżyć”
I jest to raczej oficjalna wykładnia, książce towarzyszy też kilka słów od naczelnika pogotowia Jana Krzysztofa. Są to relacje konkretne, szczere, proste w formie i bardzo inteligentne. Związane z wpisanym w wykonywane zajęcie obciążeniem psychicznym, trudnościami ekonomicznymi, wysiłkiem fizycznym, ale także z doskonaleniem technik wykorzystywanych przy wypadkach w jaskiniach, wypadkach lawinowych czy akcjach z użyciem śmigłowca. Zachowują one indywidualny charakter dzięki wyczuciu słowa autorki książki, wieloletniej korespondentki Radia Zet z Zakopanego, Beaty Sabały-Zielińskiej. Problem dotyczy jednak fragmentów, skumulowanych zwłaszcza w pierwszej części książki, w których Sabała-Zielińska próbuje łączyć cytaty nieskomplikowaną retoryką i własną wyraźnie emocjonalnie nacechowaną narracją. Nie jest ona ani przejmująca, ani zabawna. Urzędnikom państwowym (decydującym o niskich pensjach i późniejszych emeryturach toprowców) życzy np. niegroźnych wypadków w górach. Jeżeli zdarzyło się, że dziennikarze zachowali się jak hieny cmentarne, jeżeli turyści byli niewdzięczni za pomoc albo wykazali się głupotą – to właśnie do tych wątków autorka wróci kilkakrotnie. I nie wiadomo w jakim celu.
Beata Sabała-Zielińska, TOPR. Żeby inni mogli przeżyć, Prószyński i S-ka, Warszawa 2018, s. 352