A jeśli centrum zachodniej kultury nie są ani Ateny, ani Jerozolima, ale Ciężkowice? Waldemar Bawołek to twórca w najlepszym sensie osobny, wciąż niewystarczająco doceniony (choć dwukrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia, w tym za wydane w ubiegłym roku „Echo słońca”). W swojej szóstej książce z brawurą wypełnia przestrzeń swojego niewielkiego miasta mitycznymi herosami i biblijnymi dramatami. Oczywiście to raczej odległe echa archetypicznych historii, a sam pisarz przypomina Don Kichota, który – „żeby nie zwariować, musiał przekształcać realne w cudowne”. Tytułowa „La petite mort” – mała śmierć – to genialne francuskie określenie orgazmu, a bliskość rozkoszy i śmierci jest wątkiem przewijającym się przez dziesięć opowiadań. Postaci Bawołka poszukują bliskości i jednocześnie są nią przerażone. Bo też, jak podpowiadają mity, realizacja pragnień zwykle pociąga za sobą katastrofę.
Waldemar Bawołek, La petite mort, Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2019, s. 224