Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Płynna nowoczesność"

     
Nieuchwytny i niezauważalny czas software’owego świata jest także czasem bez konsekwencji. „Momentalność” oznacza błyskawiczne, bezzwłoczne spełnienie, ale także natychmiastowe wyczerpanie się i zniknięcie zainteresowania. Dystans czasowy oddzielający koniec od początku kurczy się albo ostatecznie znika. Oba pojęcia, służące kiedyś do oznaczania upływu czasu, a więc także do szacowania „utraconej wartości”, postradały w dużej części znaczenie, którego źródłem — jak zawsze w takich przypadkach — był wyrazisty charakter opozycji. Zostały nam tylko „chwile” — punkty bezimienne. Ale czy taki czas, czas zbudowany z szeregu chwil bezi­miennych, jest wciąż jeszcze „czasem, który znamy”? „Chwila czasu” wydaje się, przynajmniej pod pewnymi względami, określeniem oksymoronicznym. A może, za-bijając wartość przestrzeni, czas popełnił samobójstwo? Czy przestrzeń nie była tylko pierwszą ofiarą w szalonym pędzie czasu do samounicestwienia?

Opisałem tu oczywiście g r a n i c z n y wariant historii czasu, coś, co na obecnym etapie wydaje się ostatecznym p u n k t e m  d o j ś c i a owej historii. Niezależnie od tego, jak krótki jest dzisiaj czas potrzebny do pokonania określonej przestrzeni, nie jest on jeszcze równy zeru. Nawet najbardziej zaawansowane technologie wyposażone w coraz potężniejsze procesory są jeszcze dalekie od osiągnięcia faktycznej „momentalności”. Nie nastąpiło jeszcze prawdziwe i pełne unieważnienie przestrzeni, będące logicznym następstwem unicestwienia czasu, nie nadano także pełnej nieważkości, ostatecznej lotności i elastyczności działaniom człowieka. Opisana przeze mnie sytuacja jest jednak faktycznym celem rozwojo­wym lekkiej nowoczesności.

Reklama