Cały czas opowiadam wam o kocie, chociaż ta historia wcale nie miała być o nim. Gdybym jednak o nim nie wspomniał, nie uwierzylibyście mi, że mam mówiącego kota. Teraz, gdy znacie już kota, opowiem wam historię, która zdarzyła się przez faraona.
Jak wiecie, mój tata jest archeologiem. Po tym, jak podczas wykopalisk w Egipcie odnalazł figurki pięciu kotów faraona, stał się bardzo sławny. Figurki przewieziono do Polski i tata razem ze swoimi kolegami z pracy badał ich historię. Bliżej się tą sprawą nie interesowałem, bo właśnie kończył się rok szkolny, a ja chciałem dostać jak najlepsze stopnie na świadectwie. A poza tym razem z kotem mieliśmy ciągle nowe przygody. Jednak w ciągu ostatnich dni coś się wydarzyło.
Tata, który od czasu odkrycia figurek kotów wyglądał na najszczęśliwszego człowieka na świecie, nagle stał się bardzo smutny. Razem z bratem Michałem pytaliśmy go, co się stało, ale mówił, że nic i żebyśmy się nie przejmowali. W końcu bomba wybuchła we wtorek. Mama wróciła z pracy z gazetą. Na pierwszej stronie byt olbrzymi artykuł: Zuchwała kradzież w instytucie archeologii. Skradziono figurki, które tata znalazł w Afryce i przywiózł do Polski.
Figurki kotów byty własnością kraju, w którym je wykopano, czyli Egiptu. Uniwersytet, gdzie pracuje mój tata, tylko je wypożyczył. Koty byty trzymane w instytucie archeologii i dostęp do nich miało tylko pięciu profesorów, w tym mój tata. Pewnej nocy wszystkie zniknęły, a konkretnie - zostały ukradzione. Złodziejem mógł być tylko jeden z profesorów, bo nikt inny nie miał do kotów dostępu. Dalej w artykule wysuwano przypuszczenia, kto i dlaczego ukradł figurki. Jednym z podejrzanych był nasz tata.
Teraz zrozumieliśmy, że tata ma kłopoty i dlatego jest taki smutny.