Rok 2000:24 listopada
Big Enchilada
Noc z 7 na 8 listopada była jedną z najbardziej zadziwiających w całej historii politycznej Stanów Zjednoczonych. Można było naprawdę dostać zawrotu głowy, gdy z ekranów telewizyjnych dowiedzieliśmy się najpierw o zdecydowanym zwycięstwie na Florydzie Gore’a, a następnie Busha, później o prezydenturze Busha i ustąpieniu Gore’a, po czym znów powróciły wątpliwości co do rezultatu wyborów na Florydzie. Chwilę później dowiedzieliśmy się, że Gore się wycofał, po czym wybory zostały zawieszone i od tego momentu do dnia 22 listopada, kiedy zaczynam pisać ten tekst, wciąż nie są rozstrzygnięte.
Ale dla Meksykanina siedzącego przed telewizorem w Nowym Jorku noc 7 i ranek 8 listopada kryły jeszcze jedną, chociaż mniejszą, niespodziankę. Była nią meksykanizacja procesu wyborczego w Stanach Zjednoczonych. Pierwszym jej objawem było słownictwo używane w relacjach z wyborów. Komentatorzy telewizyjni określali Kalifornię - miejsce decydujących wydarzeń zwrotem Big Enchilada, rozemocjonowany Teksas nazywany był Hot Tamale, a Florydę określano jako scenę Mexican standoff, miejsce konfrontacji dwóch zawziętych przeciwników, stojących twarzą w twarz, z pistoletami w dłoniach, w ulicznym pojedynku na Dzikim Zachodzie.
Meksykanizacja nasilała się, w miarę jak zamieszanie wyborcze na Florydzie coraz bardziej przywodziło na myśl obyczaje z przeszłości meksykańskiej Partii Instytucjonalno-Rewolucyjnej (PRI). Uderzała pycha typowa dla wszelkich nepotyzmów. Rozstrzygnięcie wyborów miało nastąpić w stanie zarządzanym przez brata kandydata Busha, a decyzję o ostatecznej procedurze miały podjąć władze stanu Floryda mianowane przez gubernatora.