Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Kolejka"

 
– Proszę państwa, kto ostatni?
– Chyba ja, ale za mną jeszcze jakaś kobieta w granatowym palcie.
– To znaczy, że ja jestem za nią?
– Tak. Ona zaraz przyjdzie. Niech pan na razie staje za mną.
– A pan będzie stać?
– Tak.
– Chciałbym odejść na chwilę. Dosłownie na sekundę.
– Chyba będzie lepiej jak pan na nią zaczeka. Bo inaczej ktoś podejdzie, co wtedy powiem? Niech pan poczeka. Powiedziała, że prędko się uwinie...
– Dobra. Poczekam. Dawno pan stoi?
– Nie bardzo...
– Nie wie pan ile dają?
– Diabli wiedzą ... Nawet nie pytałem. Pani nie wie ile dają?
– Dzisiaj nie wiem. Słyszałam, że wieczorem dawali po dwa.
– Po dwa?
– Aha. Najpierw po cztery, a potem po dwa.
– Tak mało? To chyba i stać nie ma sensu...
– A niech pan zajmie dwie kolejki. Przyjezdni to i po trzy zajmują.
– Po trzy?
– Aha.
– Przecież to na cały dzień.
– A skąd! Tutaj szybko idzie.
– Oj, chyba nie za bardzo. Jak staliśmy, tak stoimy.
– Bo wrócili ci, co odeszli...
– Odchodzą, a potem się wpychają.
– To nic, zaraz się ruszy...
– Nie wie pan po ile dają?
– Podobno po trzy.
– No to jeszcze nie najgorzej! Przy Sawiełowskim w ogóle dawali tylko po jednym.
– Tam nie można więcej, tak czy inaczej przyjezdni wszystko wykupią...
– Nie wiecie państwo, czy wczoraj była taka sama kolejka?
– Prawie.
– A pani stała wczoraj?
– Stałam.
– Długo?
– Nie za bardzo...
– Mocno pomięte?
– Te pierwsze jeszcze jako tako, a pod koniec to rozmaicie.

Reklama