Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Pokalanie"

  
Gdzieś daleko stąd, w odmiennej galaktyce, w której żyją zecerzy i ereswu Prasa-Książka-Ruch, trwa lato tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego trzeciego. Zdradzę wam tajemnicę: zecerzy, ereswu i lato zostaną w niej na cholerne zawsze. Tylko ja będę miał pecha i zły los popchnie mnie dalej, w inne chore, coraz dziwniejsze galaktyki, jak jakiegoś ofermę, pieprzonego skajłokera, który wypadł ze statku kosmicznego nawalać się z czarnym lordem ciemności, ale nie dostał na drogę świetlistej szabelki; ma więc przerąbane in advance, chyba że skasuje Vadera przy użyciu cudownej mocy.

- Napij się, młody - mówi facet, którego roboczo nazwałem Człowiekiem-Kluchą, ponieważ jest on człowiekiem, ale wygląda jak klucha.

Klucha jest podstępny i kieruje działem krajowym gazety codziennej o kretyńskim tytule, wyświetlającym się nad przystankiem tramwajów. Jednym z nich Klucha przyjeżdża i odjeżdża z tej firmy. Teraz jednak zamyka mnie w pokoju redakcyjnym, który chwilowo jest pokojem dla betonów. W redakcji tej bowiem trwa całkiem udana libacja alkoholowa, z okazji imienin siedmiu Andrzejów i sześciu Barbar, które tam pracują. Człowiek-Klucha i jego pijani kumple zaprosili na libację studenta filozofii, którego na trzeźwo przyjęli jako praktykanta.

- Młody - mówi Człowiek K., choć nie może już ustać na nogach - a teraz mam dla ciebie niespodziankę: masz tu biureczko, masz tu maszynę. Masz pół godziny. Jak napiszesz... - tu urywa i drze gębę w stronę swoich kompanów: - Panowie! Co młody ma napisać?

- Sonet o kupie! - pada odpowiedź gdzieś z czeluści działu kulturalnego, skąd dochodzi smród przeokropny.

- Właśnie - kończy Człowiek K. - Sonet o kupie masz napisać.

Reklama