Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Spragniony"

  
Kiedy pracujesz w reklamie, czasem trafia ci się produkt, który jest beznadziejny, a ty musisz sprawić, żeby inni postrzegali go jako coś fantastycznego, niezbędnego do utrzymania wysokiej jakości życia. Przykładem może być odżywka do włosów, której reklamę kiedyś robiłem. Strategia opierała się na haśle: „Miękkość, którą czujesz, i puszystość, którą widać”. Tak naprawdę ta odżywka to było straszne dziadostwo – włosy się po niej lepiły, a kobiety biorące udział w testach oceniły ją bardzo źle. Poza tym śmierdziała. Włosy wydzielały pomieszaną woń lizolu i gumy balonowej. Mimo to musiałem wmówić ludziom, że to najlepsza odżywka, jaką kiedykolwiek wyprodukowano. Musiałem nadać jej wizerunek, który łączył w sobie piękno i zmysłowość. Produkt przystępny, a jednocześnie dający złudzenie luksusu.

Dzięki reklamie wszystko wydaje się lepsze niż w rzeczywistości, dlatego jest to idealny zawód dla mnie. Idea tej branży opiera się na wywoływaniu w ludziach fałszywych oczekiwań, a niewielu potrafi robić to lepiej ode mnie, ponieważ ja podstawowe zasady obowiązujące w reklamie stosuję od dawna we własnym życiu.

Gdy miałem trzynaście lat, moja chora psychicznie matka oddała mnie pod opiekę swojemu obłąkanemu psychiatrze, który później mnie adoptował. Od tego czasu wiodłem życie, w którym rządził brud i bałagan, pojawiali się pedofile, nie istniał obowiązek szkolny, za to był swobodny dostęp do wszelkiego rodzaju pigułek. Kiedy w końcu udało mi się stamtąd uciec, chodziłem po agencjach reklamowych, przedstawiając się jako z lekka ekscentryczny samouk, pełen pasji i pomysłów. Pomijałem tylko dwie sprawy – że nie umiem poprawnie pisać i że od trzynastego roku życia potrafię robić laskę.

Reklama