Wszyscy pamiętamy, że Maks Brod, niemieckojęzyczny czeski literat i eseista, ocalił rękopisy Franza Kafki, choć autor właśnie jemu, swemu najlepszemu przyjacielowi, polecił w testamencie ich spalenie. Ale jak dokładnie do tego doszło? I co się dalej działo z ogromną spuścizną rękopiśmienną, w której prócz niedokończonych powieści „Proces”, „Zamek” i innych fragmentów literackich znajdowały się też dzienniki, notatniki, listy?
Brod wbrew woli Kafki nie tylko zachował jego manuskrypty, ale też zajął się ich systematycznym opracowywaniem i wydawaniem. Oddał światowej kulturze zasługi nieocenione, ale też Kafka, którego znamy, jest w dużej mierze dziełem Broda, który musiał dopuszczać się daleko idących ingerencji w nieraz nieuporządkowane i pełne luk teksty. Dlatego dla krytycznej recepcji i interpretacji twórczości Kafki tak ważny jest dostęp do oryginalnych manuskryptów. A o to ani za życia Broda, ani zwłaszcza po jego śmierci nie było łatwo. Książka Benjamina Balinta, mieszkającego w Jerozolimie pisarza, tłumacza i wykładowcy akademickiego zawiera obszerną i pasjonującą relację o polemikach i sądowych bataliach dotyczących spuścizny Kafki. Czy powinna pozostać prywatną własnością spadkobierczyń Broda, czy znaleźć się w publicznych zasobach archiwalnych Niemiec, Izraela, a może Anglii lub USA? Do jakiej kultury Kafka bardziej przynależy – niemieckiej, ze względu na język, czy żydowskiej, ze względu na pochodzenie? Trudne pytania, zwłaszcza w przypadku pisarza, którego dzieła ze względu na swój uniwersalny charakter i wymowę należą tak naprawdę do wszystkich.
Benjamin Balint, Ostatni proces Kafki, przeł. Krzysztof Kurek, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019, s. 352