Powrotów do dzieciństwa i dorastania było w literaturze ostatnio sporo, ale Katarzyna Michalczak w swoim debiutanckim zbiorze opowiadań idzie w inną stronę. Mniej ją interesuje aura peerelowska, meblościanki (chociaż też są), wata cukrowa, a bardziej relacje międzyludzkie – przede wszystkim dziecka i rodzica – czy natura dziecięcych przyjaźni. Opisuje też, jak się ludzie dobierają, jak trwają w związkach miłosnych. Uważnie przygląda się wzajemnemu uzależnieniu, samooszustwom i niemożności uwolnienia się. Wiarygodnie jest też pokazane spojrzenie dziecka na dorosłych, czytanie dorosłego przez dziecko, które nie rozumie dorosłych uwikłań. I ten moment w dorosłości, kiedy wspomnienia z dzieciństwa zaczynają wracać, dobijać się do świadomości. Czasem ten moment związany jest z posiadaniem dzieci, kiedy patrzymy na rzeczywistość z dwu perspektyw. To są historie rozmaitych braków, które odczuwamy w życiu i których naturę czasem trudno uchwycić i nazwać. Przy rozmaitych zaletach: wnikliwości psychologicznej i umiejętności uchwycenia codzienności, debiut Michalczak wpada w pułapkę powtarzalności – po kilku opowiadaniach historie są na tyle podobne w klimacie, że przestajemy je odróżniać. Natomiast kilka z tych opowieści mogłoby się stać zalążkiem powieści.
Katarzyna Michalczak, Klub snów, Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 2019, s. 227