Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Przebudzony"

  
Wstęp

Około pół tysiąca lat przed Chrystusem na północy Indii narodził się buddyzm, trzecia dziś po chrześcijaństwie i islamie religia świata. Jej założyciel nie twierdził, że jest bóstwem, ani nie oczekiwał kultu swej osoby.

Mówił, że jest jednym z ogniw nieskończonego łańcucha istot takich jak on – przebudzonych, to znaczy tych, które przeniknęły tajemnicę kondycji ludzkiej. Nie powoływał się na udzielone mu boskie objawienie.

Zapewniał, że trzymając się ścieżki, którą on sam najpierw przeszedł, każdy człowiek może dostąpić tej samej prawdy, tego samego duchowego oświecenia, które przyniesie mu wolność od cierpienia i przepełni go spokojem. Ów stan przebudzenia dostarczy mu mocy czynienia dobra i niesienia pociechy bliźnim. Nazwano go więc Buddą, Przebudzonym i starano się wypełniać jego przykazania w dążeniu do szlachetnego celu, jaki wskazał ludziom.

Nie zostawił po sobie ani jednego zapisanego zdania, przez wieki jednak narosła związana z nim przebogata tradycja i literatura. Jego mądrość dała początek kulturze, która z ziemi założyciela rozszerzyła się na znaczną część Azji, weszła w kontakt z kulturą grecką, a później ze światem chrześcijańskim. Buddyzm jest religią misyjną. Opuściwszy przed wiekami indyjski matecznik, zawędrował dziś do miast Zachodu i Stanów Zjednoczonych. Już w XIX i XX wieku budził ciekawość, a nawet fascynację europejskich myślicieli, uczonych i artystów, w tym i polskich. Od Schopenhauera po Junga, Ciorana, Eliadego, Hessego, Jaspersa i teologów katolickich: Henri de Lubaka, Romano Guardiniego czy Eugena Drewermanna. 

Polski filozof etyki Henryk Elzenberg (1887-1967), profesor uniwersytetów w Wilnie i Toruniu, mistrz poety Zbigniewa Herberta, przez całe niemal życie  prowadził dziennik myśli – Kłopot z istnieniem.

Reklama