Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Niehalo"

 
Tego dnia obudziłem się wcześnie. Mimo jesiennej aury słońce świeciło, układając się przejrzystymi snopami na kraciastej, uszytej własnoręcznie przez moją babcię, kołdrze. Kurz nie unosił się w powietrzu dzięki trudowi bliskich mi kobiet.

Pomyślałem o rodzicach, a zwłaszcza o ojcu, który z pewnością od przynajmniej od godziny szykuje się do wyjścia, bawiąc przy okazji naszego psa. Mój ojciec pracuje w miejskim przedsiębiorstwie oczyszczania. Czystość naszego miasta jest zasługą właśnie takich cichych, łagodnych ludzi jak on, kochających zwierzęta i z radością podchodzących do życia.

Przez chwilę zastanawiałem się, skąd wziął się mój nadspodziewanie dobry humor. Ależ tak, wszystko jasne! Dzisiaj poniedziałek.

Po niedzieli wypełnionej słodkim nieróbstwem i obiadem u dalszej rodziny, po spacerze z moją narzeczoną romantycznymi alejkami, wciskającymi się pomiędzy zabytkowe wieżowce z wielkiej płyty (pozwoliła mi się pocałować!), wreszcie udam się do „Wiadomości Podlasia”, gdzie - jak wiecie - pracuję.

Nie miałem dotąd okazji, przedstawić ludzi, którzy uczą mnie, jak być dobrym obywatelem. Wiem, że ich wrodzona skromność każe zastanowić się nad moim tekstem, ale - mam nadzieję - zadrży strudzona ręka i nie skreśli akapitów im poświęconych.

Przede wszystkim Naczelny, który jest naszym dobrym duchem. Drzwi do jego gabinetu stoją otworem o każdej porze dnia i nocy. Mimo czoła znaczonego subtelnymi zmarszczkami, zachował w sercu młodzieńczą otwartość na świat i zapał do pracy. Nieraz dochodzi do nas jego perlisty śmiech - znak, że rozmawia z szanowną małżonką, bawiącą go opowieścią z któregoś z balów charytatywnych.

Nie mogę nie wspomnieć pani Stanisławy, siedzącej niemal na wprost mego biurka.

Reklama