Kot niebieski, nazywany kartuskim, jest ponadprzeciętnie duży, ma błękitne futro, wygląda, jakby się uśmiechał, i nie mruczy. Ostatni taki osobnik narodził się w krzakach gdzieś pod Prokowem w 2015 r. W naszych stronach znalazł się kilka stuleci temu, zresztą w tych samych okolicach na Pomorzu. Towarzyszył mnichowi, który stawiał tu klasztor o surowej regule, bo chciał się wyciszyć. Tyle legenda wymieszana z faktami, pasjonująco i twórczo rozwinięta przez Bundę, która z tych rejonów pochodzi. Autorka świetnie przyjętej „Nieczułości” (Literacka Nagroda Gryfia, nominacje do nagród literackich Gdynia i Nike) w swojej drugiej powieści śladem tych rzadkich czworonogów zagląda pod podszewkę dziejów, w tym dziejów duchowości rozumianej ludzko, niekoniecznie religijnie, nawet biorąc pod uwagę licznych mnisich bohaterów i sam klasztor w centrum zdarzeń.
Martyna Bunda, Kot niebieski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019, s. 416