Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Na przekór udręce

Pilch to zaiste fenomen: pisarz niewątpliwie popularny, choć jego pisarstwo nie ma charakteru rozrywkowego. Jego książki, choć osiągają wysokie nakłady, żadną miarą nie pasują do jakkolwiek rozumianej popkultury.

Jerzy Pilch to zaiste fenomen: pisarz niewątpliwie popularny, choć jego pisarstwo nie ma przecież charakteru rozrywkowego. Jego książki, choć osiągają wysokie nakłady, żadną miarą nie pasują do jakkolwiek rozumianej popkultury. Nie ma co deliberować – pisarstwo Pilcha jest z  innej sfery niż, dajmy na to, pisarstwo Stephena Kinga; inaczej kieruje uwagą czytelnika niż kryminały Marka Krajewskiego i  innych satysfakcji dostarcza niż proza Pereza-Reverte.

Powyższa uwaga stosuje się do wszystkich dotychczasowych książek Pilcha, ale kto wie, czy nie najbardziej do najnowszej – zbioru opowiadań „Moje pierwsze samobójstwo”. Mamy tu bowiem do czynienia z  rzadkim dziś w  beletrystyce tonem wspomnieniowo-osobistym, z  próbą niby dobrze znaną z  historii literatury, ale dziś prawie niepodejmowaną – budowania prywatnej mitologii z  elementami sagi rodzinnej.

Ani na chwilę nie traci się wrażenia, że opisany w  książce świat, zarówno ten chronologicznie odległy, jak i  nieco bliższy teraźniejszości, jest nie tylko światem czasu przeszłego, ale jeszcze światem doznań nie do powtórzenia – smaków, zapachów, erotycznych ekscytacji kiedyś przeżywanych. Stąd zapewne pieczołowitość autora przy tegoż świata opisaniu – każdy szczegół okazuje się ważny, każdy przywołany z  przeszłości przedmiot traktowany jak niebywałe znalezisko.

Pilch nie jest, rzecz jasna, pierwszym pisarzem, który „ocala od zapomnienia”, ale na pewno pierwszym, który w  ten sposób pisze o  rodzinnej Wiśle, o luterskiej społeczności Śląska Cieszyńskiego, dość egzotycznej dla znakomitej większości Polaków katolików, którzy mogą mieć trudności ze zrozumieniem choćby ewangelickiej zapobiegliwości i  niejakiego lęku przed Wielkim Światem czyli Babilonem.

Ta rodzinno-sąsiedzka społeczność to takie Pilchowe Macondo z  małymi i  wielkimi dramatami, z  duchami przodków, znakami zapowiadającymi śmierć bliskich, czasem spodziewaną, ale równie często nagłą, jak śmierć pierwszego męża babki Pechowej, który zabił się jadąc motocyklem. Pada więc odautorskie pytanie: „Po to Bóg wszechmogący albo diabeł na motorze rozwalił ci czaszkę, żeby moje życie było możliwe? A  możliwe jest tylko przez to, że przed jego udręką bronię się pisaniem?”. Pisanie jako broń przed udręką życia. Czyli inaczej, niż słyszymy zewsząd: że może być od życia albo raczej od śmierci ucieczką; że może być na życie sposobem albo osobliwą grą z  życiem i  śmiercią.

Jerzy Pilch, Moje pierwsze samobójstwo, Świat Książki 2006, s. 300
 
 
 
 

Polityka 44.2006 (2578) z dnia 04.11.2006; Kultura; s. 58
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną