Wydawało się, że wraz z fiaskiem komunizmu i „końcem historii” ogłoszonym przez Francisa Fukuyamę w 1989 r. nastąpił zmierzch polityki napędzanej ideami. Pełni optymizmu wkroczyliśmy w epokę postideologiczną, w której podział na lewicę i prawicę utracił dawny sens.
11 września 2001 r. historia gwałtownie wróciła na scenę. Zaatakowani przez terrorystów Amerykanie odkryli na powrót, że siły zła obecne są w świecie, a ich zniszczenie jest najważniejszą misją Stanów Zjednoczonych. Do głosu doszli neokonserwatyści, żywiący „przekonanie, że USA może wykorzystywać potęgę w celach moralnych”. Francis Fukuyama, który sam siebie uważa za neokonserwatystę, zorientował się jednak, że jego ideowi koledzy znajdujący się bliżej Białego Domu inaczej niż on oceniają rzeczywistość, sprzeniewierzając się neokonserwatywnej tradycji.
Fukuyama, rozczarowany do polityki George’a Busha, sprzeciwiał się interwencji w Iraku, wskazując, że przekonaniu o słuszności moralnego zaangażowania USA w walkę o demokrację towarzyszył zawsze sceptycyzm odnośnie do możliwości stosowania inżynierii społecznej na wielką skalę. Nie problem użyć siły, znacznie trudniej po zwycięskiej wojnie zbudować w wyzwolonym kraju demokratyczny ład i stabilny rząd. Amerykański filozof w książce „Ameryka na rozdrożu. Demokracja, władza i dziedzictwo neokonserwatyzmu” rzeczowo rozlicza się z amerykańską polityką po 11 września 2001 r. Analizując popełnione przez rząd Busha błędy Fukuyama zastanawia się nad przyszłością świata i pyta, czy Stany Zjednoczone są nadal zdolne do pełnienia swojej misji, wynikającej z ich gospodarczej i militarnej hegemonii.
Lekturę „Ameryki na rozdrożu” warto uzupełnić książką innego amerykańskiego filozofa, liberała (w sensie amerykańskim) Michaela Walzera, „Polityka i namiętność. O bardziej egalitarny liberalizm”. Walzer krytycznej ocenie poddaje doktrynę liberalną i redefiniuje jej podstawy w przekonaniu, że „potrzebna jest nam teoria polityczna i polityka równie skomplikowana jak nasze życie”. Nie ma przy tym wątpliwości, że teorii takiej może dostarczyć jedynie nowy, skorygowany liberalizm. Obie książki autorstwa tak różnych autorów pokazują, że w czasach zamętu polityki nie można sprowadzać do zwykłej walki o władzę. Musi się ona odwoływać do idei, które lepiej lub gorzej wyjaśniając świat są kompasem dla błądzących często we mgle ludzi władzy.
Francis Fukuyama, Ameryka na rozdrożu, przeł. Jan Karłowski, Rebis, Poznań 2006, s. 180
Przeczytaj fragment książki
Michael Walzer, Polityka i namiętność, przeł. Hanna Jankowska, Muza, W-wa 2006, s. 236